Czy znasz taki ból,
który zmusza do uległości i bezwzględnie paraliżuje ciało powalając? Ten przed którym leżysz na kolanach i nie potrafisz się podnieść. Nie ma nawet mowy, ani krzty krzyku i błagania. Jedyny taki, tak bardzo sadystyczny, w obecności którego chciałoby się krzyczeć najgłośniej jak się tylko potrafi lub umrzeć, aby nie musieć tego dźwigać…
Ten, w którym już nic nie zostało…
bo w takim wypadku, nie ma już mowy o miłości, a jedynie wraku, którym bez nie jesteśmy
To pogrzeb na peryferiach, z dala od dobrze znanych nam miejsc, nocnych uśmiechów i obietnic osoby, którą rzekomo się kiedyś znało i nigdy nie przestało kochać.
Nigdy Cię nie skrzywdzę.
Jesteś dla mnie najważniejsza.
Zawsze będziemy razem.
Jesteś miłością mojego życia.
Kocham Cię.
Ile z tego słyszałaś? Ile pogrzebałaś? Jak wiele z tych słów zabiło coś w Tobie bezpowrotnie na amen? Bo ktoś okazał się niewystarczająco dobry, nieodpowiedzialny, niedorosły do roli, którą chciał pełnić w twoim życiu? Przynajmniej tak uważał, a jedyne co chciał zrobić, to wszystko spieprzył, bez chwili refleksji i zastanowienia.
To boli kiedy człowiek dalej kocha, kogoś kogo z całą pewnością nie powinien. Nie powinien i doskonale o tym wie, ale kocha… resztkami tej całej beznadziei, której nie potrafi sobie poukładać w głowie i wyrzucić raz na zawsze w serca, choć domino już zburzone. Setki wspomnień, te wszystkie chwile, które byłoby się gotów wygrzebać rozgrzanym skalpelem z serca, bo to mniej by bolało… ale dziwnym trafem się nie potrafi… to nie ból jest w tym wszystkim najgorszy, ale strach, że to wszystko już nigdy do nas nie wróci. Że uda się zapomnieć. Zgubić i nigdy już do tego nie wrócić. Że kolejna wspólna noc już nigdy nie wróci, że nie będzie drugiej takiej wakacyjnej nocy, powrotów za rękę późnym wieczorem i przegadanych nocy na naszej ulubionej ławce w parku. Będą wyryte inicjały i te jedyne wspomnienia tlące się w tęsknocie. Ten konkretny uśmiech, tembr głosu, to spojrzenie… że to wszystko to już nie miłość, a przeszłość na czyjeś życzenie. Tak głupia. Niezrozumiała. Niesprawiedliwa i krzywdząca nas najbardziej na świecie. Ta, na którą sobie z całą pewnością nie zasłużyliśmy. Choć przeszło przez myśl, że to być może nasza wina? Bo nie potrafiliśmy być wystarczająco idealni. Wystarczająco jacyś, aby ta konkretna osoba, mogła nas najkonkretniej na świecie kochać, chcieć i nigdy nie porzucić. Że nie potrafimy być dla kogoś, tą jedyną istotą do kochania, bo całą resztę można było przejść przecież wspólnie. Pomimo przeciwności, leków i trudności, które tak dzielnie udawało nam się znosić…
Być może istnieje ktoś jeszcze. Być może dało się to ratować. Być może mogliśmy się nigdy nie poznać i tak byłoby lepiej. Być może, ale teraz już nic nie ma, niczego nie da się zmienić, powtórzyć, rozegrać inaczej…
Do tych którzy jeszcze nigdy się nie zakochali bądź uważają, że miłość nie istnieje.
Oni istnieje i obudzona w sercu potrafi być bardziej realna niż cokolwiek innego.
Rozstania bolą najbardziej na świecie, bo zbyt często ten mały ktoś do kochania, staje się całym naszym światem. Nie odnajdujemy sensu, nie słyszymy słów „dobrze, że tak się stało”, „on nie był dla Ciebie”, „a nie mówiłam?” To wszystko bez znaczenia, bo w głowie pozostaje tylko echo tego wszystkiego co się nie udało i cichy szept jakiejś dziwnej wiary, że to wszystko naprawdę mogło się spełnić.
Nie wiem kim jesteś i jak sobie z tym poradzisz, ale pamiętaj, że dopóki oddychasz, to zasługujesz na szczęście i wszystko co najlepsze. Jesteś człowiekiem, który pomimo problemów, całej okazałości bezwzględnych przeszkód i prywatnych wojen zwieńczonych końcami świata, nie zrezygnował. Człowiekiem, który jak powiedział, tak kocha do końca, pomimo tego, że nie mógł być kochany.
Ból z Tobą pozostanie. Nie pytaj dlaczego, nie próbuj go z siebie wyrzucić, po prostu wytrwaj. Wyrwanie miłości z serca, to zabieg bez znieczulenia. To konsekwencja wyborów. Czasem naszych, częściej tych niezrozumiałych, do których dla własnego bezpieczeństwa nie warto docierać. Prawdziwa miłość przetrwa wszystko. I tutaj nie ma innych słów, które uśmierzą ból i pomogą zapomnieć. Nie ma złotych pigułek, które ukoją myśli do snu. Nie ma taryfy ulgowej, która pozwoli jak za pstryknięciem palca zapomnieć. O miłości się nie zapomina. Ta której wszystko się oddało, potrafi trwać w nas do końca świata.
Może się nie przyznasz, będziesz zaprzeczała. Może dziś uważasz, że już nigdy nie będziesz w stanie się zakochać. Możesz wszystko… tylko postępuj mądrze, już tylko z myślą o samej sobie i sercu, któremu jesteś jeszcze winna, historię, która znajdzie swoje szczęśliwe zakończenie. Nie rezygnuj z tego kim byłaś, dzięki tej miłości. Bierz co w Tobie najpiękniejsze i niczego nie żałuj. Dziś może tego nie czujesz i nie dopuszczasz do siebie myśli zrozumienia… ale ockniesz się silniejsza. Nie wiem czy zapomnisz, ale na pewno kiedyś przejdziesz nad tym do porządku dziennego.
Wiem też, że gdzieś w Tobie, poza wzrokiem osób, które przy Tobie będą dobrym słowem i wsparciem. Gdzieś podczas ciemnych samotnych nocy, albo późniejszych radosnych chwil, z kimś nowym… gdzieś w tym wszystkim przypomni Ci o sobie miłość, która się nie spełniła. Niektórzy ludzie pomimo tego, że odpuścili nas na zawsze, potrafią zostać w sercu… w miejscach, które są zarezerwowane tylko dla nich. Nie wracamy do nich, aby ich kochać. Spoglądamy na nich z ciężkim żalem, do końca życia pytając siebie w ciszy, co by było gdyby, wtedy potoczyło się inaczej..
Tutaj odpowiedzi nie będzie. Nie będzie też wspomnień. Tęsknoty, ani morałów. Nie będzie niczego co żywe. Będzie to po prostu głusza, która jakąś część z nas pochowała tu na zawsze.
Udostępnij
Ostatnia aktualizacja 9 listopada, 2021