Śpieszyło nam się do tej całej dorosłości, co?
A teraz przeklinamy i marzymy o beztroskich nastoletnich latach.
Tęsknimy za małymi cyckami tamtejszych nastolatek, cyckami, które nie miały większego „ale”, abyśmy korzystali z nich i wszystkich innych dobrodziejstw ich właścicielek. Chcieliśmy miłość jak z seriali? Proszę bardzo, mieliśmy. Seks? Nie ważne gdzie, czy to ławka w parku czy łóżko rodziców – weekendowy wyjazd czy piątkowe wagary w domu.
Liczyła się tylko chwila, spojrzenie, motyle w brzuchu i pochopne „kocham Cię!”. Życie wtedy nie było złe, może ciut infantylne, ale na pewno kurwa prawdziwsze. I co z tego, że czas pozwolił nam zarobić na sportowe fury i mieszkania w kredycie? Przyniósł nam narzeczeństwo, żony, mężów, a co za tym idzie – problemy.
Problemy są domeną dorosłości.
Domeną dorosłych pań, które oglądają za dużo seriali i dorosłych panów, którzy za dużo piją. Jednym jak i drugim Kobus zalecałby zejść na ziemię. A kiedy się już na niej znajdą, zastanowienie się – jak by szczęśliwym staruszkiem z pięćdziesięcioletnim stażem w małżeństwie z jedną i tą samą osobą, która nie wyprze się nas przy podcieraniu dupy na starość.
Możecie się zatem zastanawiać, ale założę się, że w przyszłości i tak większości z Was zapłaczę za utraconym szczęściem.
Takie mamy czasy.
Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które nie uczy się na błędach. Pokoleniem, które zderza się z pokusami współczesności. Pokoleniem, które żyje szybko i intensywnie – coraz częściej zapominając o jakichkolwiek zasadach i moralności. Pokoleniem próżnym, które jest nastawione na konsumpcje – zwłaszcza w związkach, w których mamy tak duże oczekiwania do partnera, że łatwiej go wymienić na tinderze twierdząc „Tej idiotce kompletnie pojebało się w głowie, kiedyś taka nie była” (lub w wersja dla Pań, „Boże, jak mogłam być taka naiwna i wierzyć, że ten podły skurwiel się kiedykolwiek zmieni”.
Dlaczego, więc nam nie wychodzi?
Po 1: Jesteśmy próżni.
Czasy wychowały nas na egoistów, samotników. Nauczyliśmy się, że wszystko nam się należy – wszystko powinno być na wyciągniecie ręki. Lenistwo sprawiło, że chcemy być wygodni w życiu, a związki m.in. wymagają zainteresowania i odpowiedzialności za osoby, które w pewnych ich aspektach są od nas słabsze.
Zamiast brać garściami od partnera, zacznijmy dawać coś od siebie. Wysilmy się i postarajmy, aby dało się czuć przy nas dobrze, aby osoba nam bliska mogła się przy nas realizować przede wszystkim jako człowiek, ale także partner. Nie oczekujmy wiele od drugiej połówki, oczekujmy wiele od siebie, bo kiedy razem zaczniecie myśleć w takich kategoriach, to przestaniecie żyć ze sobą, a zaczniecie żyć dla siebie.
Po 2: Przestaliśmy się lubić.
Bo widzicie, miłość to nie wyższy level lubienia się. Lubimy się, w momencie poznawania i późniejszego idealizowania – lubimy spędzać ze sobą czas, rozmawiać, słuchać, itp. Później pojawia się miłość, która zostaje, albo się kończy. Możemy kochać (ze względu na przeszłość, wspomnienia, przywiązanie), ale przy tym niespecjalnie się lubić. Jedno nie wyklucza drugiego.
Spójrz na dzisiejsze związki – ludzie się kochają i nie potrafią z siebie zrezygnować, mimo tego, że ciągle się kłócą, wkurwiają, a na myśl o tym, że mają wspólnie gdzieś wyjść robią wszystko, aby zostać w domu („Nie mam siły, ochoty, chcę odpocząć”). Sprawa wygląda już nieco inaczej kiedy do niego zadzwoni kumpel i zaproponuje piwo – wtedy on leci jak pies Lampo za koleją lub kiedy jej koleżanka chce wyskoczyć na wspólne zakupy lub solarium.
Chyba warto pomyśleć o tym i uświadomić sobie, że sama miłość to za mało. Skoro kiedyś umieliście wspólnie rozmawiać przy porannej jajecznicy, a dziś milczycie, albo kłócicie się o pilot do telewizora… cóż…
Po 3: Nieustannie oczekujemy.
To jeden z największych problemów. Przypomnijcie sobie czasy młodości – żyliście beztrosko, bo nie mieliście względem siebie żadnych oczekiwań. Liczyła się tylko ta szaleńcza miłość, która miała trwać do grobowej deski. Wraz z każdym nieudanym związkiem, twój życiowy plecak stawał się coraz cięższy, pełniejszy oczekiwań względem drugiej osoby. Tylko czy oczekując dajesz też coś od siebie?
Partner oczywiście się stara, bo mu zależy na soku z twoich majtek – później tobie.
Tylko jak długo uda mu się spełniać twoje oczekiwania, skoro one nigdy nie maleją?
Oczekujesz kwiatów i czekoladek, celebrowania walentynek, miesięcznic, rocznic. Chcesz nieustającego romantyzmu, odczytywania twoich emocji, odnajdywania się w chwili, codziennej czułości, stabilizacji – i najchętniej to wszystko byś otuliła w nieustające zaskakiwanie twojej osoby.
Możesz teraz się burzyć i twierdzić, że nie potrzebujesz kwiatów, a prawdziwy facet powinien dbać o kobietę. I masz rację, zgadzam się – jednak mimo to, że nie oczkujesz to o tym myślisz, porównując swój sztampowy związek do związków twoich przyjaciółek. Zazdrościsz im. Twoje oczekiwania zatem dalej rosną.
Egzotyczne wakacje, wspólne mieszkanie, oświadczyny, huczny ślub, potomstwo, dzielenie obowiązków, zdolność materialna i tak dalej i dalej. Później wszystko się nawarstwia – oczekujesz jeszcze fajniejszych wakacji, jeszcze większego mieszkania, kolejnego dziecka, lepszej pensji, (wstawić dziesięć kolejnych oczekiwań).
Ciągle dokładasz do tego wózka, lecz nigdy z niego nie ściągasz. Twojemu facetowi już puchną jaja od ciężaru twoich oczekiwań. Poluzuj kucyki maleńka, bo w przeciwnym razie on w mgnieniu oka stanie się starym chamem, a Ty tłustą jędzą – a przecież chcecie być razem do końca życia, po co więc unieszczęśliwiać się aż do śmierci?
Zamiast oczekiwać, zacznij doceniać chwile i cieszyć się nią – na wszystko przyjdzie czas w odpowiednim momencie.
I nie zrozum mnie źle – facet jak i kobieta, powinni się o siebie starać, ale nie popadajmy w skrajności i pozwólmy sobie cieszyć się życiem, przestańmy ciągle gonić, bo to zacznie przypominać drzwi obrotowe, w które wejdziecie i będziecie się już tak tylko kręcić?
Po 4: Nie próbujcie się zmieniać.
Z racji kobiecych potrzeb i biologii, kobietom podobają się dominujący faceci. Kiedy jednak już takiego dosiądą, to zaczynają bronić go przed innymi samicami, zabójczo zmieniają go w smuta, którym szybko się znudzą. Faceci sobie oczywiście na to pozwalają, bo brak im charakteru. Tłumaczą sobie swoją pizdowatość faktem, że chcą dla niej jak najlepiej, że nie chce im się kłócić, że wolą odpuścić lub iść na kompromis (w którym zazwyczaj tracą).
Ilu znacie takich pantofli? Którzy tylko chuchają i dmuchają na swoje panienki?
Te panienki oczywiście na początku są szczęśliwe, a później zaczynają mu wytykać brak stanowczości w działaniu, lub co gorsza męskości – drogie panie, przypominam, że same chciałyście go zmieniać, a teraz zastanawiacie się czy nie ściągnąć majtek przed kolegą z pracy, który jest takim tajemniczym, pociągającym ogierem… wasz facet też taki był, zanim zaczęłyście przy nim kombinować.
W drugą stronę działa to podobnie – kiedy facet przestaje idealizować swoją księżniczkę, to zaczyna od niej oczekiwać zmian. Nie powinnaś przeklinać, mogłabyś założyć coś bardziej kobiecego, nie powinnaś się o wszystko wkurwiać i co najważniejsze, mogłabyś w końcu zacząć połykać – w końcu tyle już ze sobą jesteśmy…
Oczekiwanie od partnera, że się zmieni jest wygodne. Przecież „jak kocha to się zmieni”. Łatwiej jest kogoś wychować niż się do niego dostosować – to zajmuje mniej czasu i kosztuje mniej energii, samoluby.
Po 5: Miej też swoje życie.
Kiedy jedno z Was staje się orłem i rozwija skrzydła, a drugie pozostaje kurą, zaakceptujcie ten fakt. Nauczmy się akceptować siebie wzajemnie. Każdy powinien mieć odrobinę czasu dla siebie. Nie powinniśmy być od siebie uzależnieni, nie powinniśmy być przez siebie kontrolowani. Jeśli jedno z Was od życia chcę kanapy i telewizora, to czy warto mu to zabierać? Każdy ma prawo do takiego życia o jakim marzy. Po co się denerwować, spinać i próbować narzucać swój świat drugiej osobie?
Jeśli zabraniasz mu wyjścia na piwo lub zabraniasz jej, spotkania się ze znajomym, bo boisz się zdrady, to wbij sobie do głowy, że takie ograniczenia tylko działają na twoją niekorzyść. Nikt nie będzie chciał być twoim kanarkiem, którego więzisz w złotej klatce. Jak kobieta będzie chciała to i tak Cię zdradzi – nie upilnujesz jej. Czy nie lepiej zatem zająć się życiem, niż wiecznie żyć w cieniu swojego strachu i zatruwać wszystko w koło zaborczością? Do osoby, która jest ubezwłasnowolniona traci się szacunek. Prędzej czy później znienawidzi Cię za to.
I to byłoby na tyle.
Burzliwe życie nauczyło mnie szacunku do siebie, ale przede wszystkim cholernego szacunku, do osób, które zdecydowały się dzielić to życie ze mną. Nie uważam, abym tymi kilkoma radami rozwiązał wasze wszystkie problemy, ale wiem, że czasem wystarczy jedna mała zmiana, jeden mały moment, aby odmienić wszystko. Mam nadzieję, że zatrzymacie się na chwilę i pomyślicie – zanim znów wyładujecie na partnerze złość i wszystkie inne przykre rzeczy. Bo widzicie – lubić się, to nie seks i pocałunki. To nie miłość i sentyment do wspólnej przeszłość… to przede wszystkim szacunek i poczucie humoru – a nie złość i pretensję o chuj wie co…
Dzień dobry przystojniaku…
Poprowadziłam twoją ciężarówkę
wprost do jeziora wczorajszej nocy.
Mam nadzieję, że ona była tego warta.
Nie martw się, spało mi się świetnie.
Udostępnij
Ostatnia aktualizacja 7 kwietnia, 2021