Ruchadło. - KOBUS - Obserwuję, opowiadam.
Kategorie:

Młode kobiety nie zrozumieją, jak bardzo młodzi chłopcy fantazjują o starszych babkach. Ze mną nie było inaczej. A może i było, bo tuż po swoich osiemnastych urodzinach przestałem fantazjować i związałem się z dużo starszą babką. Dużo starszą, bo o całe 16 lat. I choć pierwsze dwa miesiące były magiczne, to później pojawiły się problemy. Straszne problemy.

Beata była dobrze sytuowaną mężatką o obfitym, choć obwisłym biuście i długich, kręconych brązowych włosach. Była kobietą z wyższej półki, o której w tamtych latach tacy chłopcy jak ja, mogli jedynie marzyć pod prysznicem. Nie sposób było przejść obok niej obojętnie. Dojrzała, nadal atrakcyjna, wykształcona i pewna siebie. Na boga, wspaniała! Jednak jako gówniarz nie przypuszczałem, że dojrzała babka, to też przede wszystkim niedojrzały problem – problem ego, które odczuwa ciągłą presje w gonieniu za jej mentalnością. Przy takiej babce nie ma mowy o próżności – przy takiej babce rozpoczynasz misję pt. „Udowodnię całemu światu, że jestem prawdziwym mężczyzną, który jest w stanie spełnić jej każde oczekiwaniem. Mężczyzną, który ma kutasa i nie zawaha się go użyć”. A takie kobiety kosztują, zwłaszcza świeżo upieczonego studenta, który musiał pracować ile wlezie, aby mieć pieniądze na markowe ciuchy, jej drogą, kusą bieliznę i wyjścia do nie byle jakich knajp. Moją jedyną radością z życia było więc jedzenie i chodzenie z Beatą do łóżka – wszystko inne było pracą. Seksu miałem tyle co niemiara. Potrafiliśmy się pieprzyć całą noc, pieprzyć do tego stopnia, że na drugi dzień ukojenie znajdywaliśmy w kremie na otarcia. Była naprawdę wyjątkowa, ale miała również swoje wady, które nie przeszkadzały mi aż nad to, bo byłem dumny, że mogę mieć taką kobietę. 

Poznaliśmy się bliżej na imprezie integracyjnej podczas okresu próbnego w agencji reklamowej, gdzie pracowałem. Była żoną prezesa, który jak twierdzili ludzie zniknął, przepadł bez słowa, zostawiając firmę wspólnikowi i Beacie – sama Beata twierdziła, że uciekł z jedną ze swoich kochanek. Miałem to w dupie. Tamtego dnia miała na sobie szarpane, krótkie szorty, które świetnie współgrały z jej opalonymi nogami, którym mimo upływu lat nie było dane zaznać cellulitu. Dosiadła się do mnie z puszką piwa, która bez wątpienia nie była godna jej wymalowanych na czerwono ust, zaczęliśmy rozmawiać i pić. Tamten piątkowy wieczór minął wyjątkowo szybko, a ludzi została zaledwie garstka. Nie chcieliśmy się rozstawać, bo tematów było co niemiara, ale puste puszki piwa podpowiadały nam, że to odpowiednia na to pora.

– Jeśli musimy uciekać, to odwiozę Cię kolego – ochoczo zaproponowała.
– A myślałem, że tylko ludzie, którzy chcą być w głównym wydaniu wiadomości jeżdżą po spożyciu hektolitrów piwa.
– Zamówimy taksówkę głuptasie, wiadomości są dla ludzi bez wyobraźni, a więc nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego.
– Słusznie, choć byłem umówiony ze znajomym, że wpadnie po mnie jak tylko do niego zadzwonię – odparłem.
– Nie wygłupiaj się, zobacz która godzina, nie będziemy nikogo fatygować, a przynajmniej przedłużymy tą wspaniałą noc.
– Faceci mają problem, aby Ci odmawiać, prawda? – W głębi ducha byłem zadowolony, nie chciałem się z nią żegnać, a jej ponętny wzrok utwierdzała mnie w słuszności tej decyzji.

Taksówka przyjechała mniej więcej po 20 minutach. Wsiadając Beata bez chwili zastanowienia podała adres swojego mieszkania. Nie protestowałem, wiedziałem, że właśnie zdecydowała, że ten wieczór jeszcze się nie skończy. Możecie wierzyć lub nie, ale tamtej nocy podymałem jak nigdy w życiu.

Dwa tygodnie później byliśmy już nieformalnie parą, widywaliśmy się niemalże codziennie. Były to spotkania, które zazwyczaj rozpoczynały się lub kończyły seksem. Koniec końców nie chciałem przedłużyć okresu próbnego w agencji. Uznałem, że nie stosowne będzie pracowanie z babką, którą posuwam. Takie rzeczy bardzo szybko wychodzą na jaw – znajdę coś innego, pomyślałem. W między czasie jakoś tak wyszło, że wprowadziłem się do Beaty, która zamieszkiwała niewielkie m3 w skandynawskim stylu. Pracy mimo oczekiwań szybko nie znalazłem, a zaczynała się jesień, więc doszedł obowiązek w postaci studiów. Oszczędności się kończyły, a układ, w którym byłem na utrzymaniu Beaty średnio mi odpowiadał. Wiecie, każdy facet powinien być ambitny i zaradny, to podstawa męskiego poczucia niezależności – w przeciwnym razie żarłem, srałem i mieszkałem u niej w zamian za to, że mogłem przetrzepać jej dupę lepiej niż jej mąż?

Beata nie dość, że była osobą apodyktyczną to często wchodziła w rolę matki, która wiedziała lepiej co jest dla Ciebie słuszne. I tym oto sposobem zaczęły pojawiać się pierwsze uwagi – najpierw życzliwe, pełne troski, a później pogardliwe. W różku zresztą było podobnie, wciąż chciała więcej, zawsze na jej zasadach. Miała wyuzdane fantazję, których dziwność tłumaczyłem sobie jej ognistym temperamentem.

Mniej więcej po kolejnych dwóch miesiącach, ingerencja Beaty w moje życie była tak duża, że mogłem jeść tylko wtedy kiedy mi na to pozwalała. Dziś nie rozumiem jak mogłem sobie pozwolić na taki absurd – manipulowała mną jak tylko chciała. Często wspominała, że nic nie podnieca jej bardziej jak fakt, że jestem od niej całkowicie zależny – że to ona decyduje o mnie i nie mam nic do gadania. Ograniczenie jedzenia miało wyjść mi to na dobre, bo jak twierdziła, bez kilkunastu kilogramów będzie mi bliżej do jej męskiego ideału rodem z bilbordów Calvina Kleina – wiecie szarpane jeansy, szarmancki uśmiech, opalona skóra i krata na brzuchu.

Pierwsze dwa tygodnie były ciężkie, ale spadająca waga i widok w lustrze był dla mnie odpowiednią motywacją. Z 95 kg zszedłem do 88, po kolejnych czternastu dniach, waga wskazywała już 83 kilogramy. Wyglądałem naprawdę dużo lepiej i to samo przyznawali znajomi – o ile Beata pozwalała mi się z nimi spotkać. Ludzie nie wiele o nas wiedzieli i choć romans był dla nich oczywisty, to nie szczędzili słów krytyki – śmiem jednak twierdzić, że zazdrościli mi dojrzałej kobiety, której nasze rówieśniczki nawet nie dorastały do pięt. Chuj im w dupę – pomyślałem. Trzeba robić swoje dalej.

Po pewnym czasie mogłem jeść już tylko ryż i mięso. Rygorystyczne diety były mi już wcześniej znane, nic trudnego – a dla niej frajda, bo kolejny wymysł spełniony. Waga spadła do 75 kg.

Tuż przed snem podjąłem temat.

– To nie był zły pomysł, wyglądam naprawdę dużo lepiej, ale chyba już wystarczy Kochanie? – zapytałem Beaty.
– Kotek, wyglądasz lepiej, ale to wciąż nie to co powinno być – odparła – nie masz jeszcze odpowiednich gabarytów, musisz jeść jeszcze mniej.
– Gabarytów? Mam sześciopak, bierz i jedz z niego ile chcesz. Tego przecież chciałaś?
– Musisz jeszcze w tym trwać, zobaczysz, będzie jeszcze lepiej, dasz radę.
– Dać, dam, ale spójrz na mnie, nie obrzydzają Cię te wszystkie żyły na rękach, nogach? Wklęśnięta twarz? Spójrz na moje włosy, siano. To przestaje być zdrowe. Ile powinienem ważyć twoim zdaniem?
– Ważyć? Skarbie, waga tutaj nie ma znaczenia. Nie masz jeszcze odpowiednich gabarytów i skończmy dyskusję, lepiej pokaż co tam dzisiaj dla mnie masz – czasami miałem dość, jej zawsze chodziło tylko o seks.

I tak zagłębiałem się bez przekonania w kolejne tygodnie rygoru. Wkrótce doszedłem do momentu, w którym waga nadal spadała, a mimo to wcale nie wyglądałem lepiej. Nie rozumiałem tego co się ze mną działo. Czerwona lampka z tyłu głowy włączyła się dopiero w momencie, w którym usiadłem na nieregulowanym drewnianym krześle przy którym miałem zwyczaj zasiadać przygotowując się do sesji – było wyraźnie wyższe, a ja mogłem dosięgnąć podłogi jedynie palcami stopy.

– Beata, coś jest nie tak – wpadłem w panikę.
– Tak, miśku?
– Wymieniałaś krzesło czy ja kurwa maleje?
– Co robisz?
– Maleje! Zobacz, że siedząc nie sięgam całą stopą do ziemi.
– Tak, to przez nadmiar ryżu i wina twoje kości kruszeją. Nie rób sobie żartów, ludzie nie maleją – roześmiała się.

Wkrótce poważnie rozchorowałem się i całe dnie spędzałem w łóżku. Po chorobie waga pokazała 40 kg, a ja mierzyłem już tylko 60 cm wzrostu. Paranoja, takie rzeczy mają miejsce tylko w kiepskich filmach. Niski wzrost był na tyle uciążliwy, że nie potrafiłem się sam wysrać, ponieważ nie dosięgałem do kibla. Nie wspomnę o lodówce, do otwarcia której brakowało mi kolejnych 60 cm. Byłem zależny już tylko od Beaty, która trzymała mnie w zamknięciu. Nie muszę Wam pisać, że nasze pożycie również się skończyło, żaden człowiek nie wygra z proporcjami. Mimo prób i ochoty na seks Beacie pozostało się śmiać z mojej bezradności i ściągać mnie ze swojego trzykrotnie większego ciała. Zawaliłem studia, odciąłem się od ludzi – żyłem tylko dla niej i dzięki niej.

Wkrótce miałem już zaledwie 16 cm wzrostu – pomyśleć, że niecałe pół roku temu mój penis był większy niż ja obecnie. Mimo to nadal czułem się mężczyzną i jak na mężczyznę przystało nie odmówiłem sobie spania blisko cycków Beaty. Moją główną nagrodą były wycieczki do centrum handlowego, którego ogrom podziwiałem z kieszeni jej kurtki. Z takiej perspektywy człowiek zaczyna doceniać każdą niby nic nieznaczącą drobnostkę. Centra handlowe były zaśmiecone, w każdym rogu walały się ogromne frytki, metki i paragony. Pośladki innych kobiet? Niegdyś mijając dupy miałem wrażenie, że rozszarpałbym je w zaledwie chwilę, a teraz były niczym ogromne kołyszące się w powietrzu sterowce.

Zastanawiacie się czy pogodziłem się z takim losem? Tak, bo co niby mogłem zrobić? Nic, w przeciwieństwie od niej. Mogła zapragnąć, abym znikł i zostałyby po mnie te śmieszne ubranka i plastikowe buciki, które miała zwyczaj mi kupować. A tak to miałem choć namiastkę świata, który niegdyś znałem.

Opiekowała się mną, choć często też zostawiała mnie samego. Najczęściej wychodziła w weekendy, nie spowiadała się dokąd wychodzi. Jak miała dobry dzień to informowała, jak gorszy to znikała bez słowa.

– Wychodzę z dziewczynami, chcemy się trochę rozerwać. Nie czekaj na mnie, nie wiem, o której wrócę – oznajmiła zamykając drzwi mieszkania.

Nic nie wskazywało na to, że ten wieczór będzie się różnił od wcześniejszych. Dochodziła godzina druga, kiedy długi stukot kluczy w zamku wybudził mnie ze snu – to nie zwiastował nic dobrego, musiała przesadzić z alkoholem – pomyślałem.

– Gdzie się podziewasz Ty mały szczurze? – wydzierała się po mieszkaniu.
– Tutaj jestem skarbie, proszę Cię nie hałasuj, zobacz która jest godzina.
– Nie tak prędko mój mały śmierdziuszku, uznałam, że właśnie dziś jest ten właściwy moment.
– Właściwy na co?

Nie odpowiedziała.

Tuż obok mnie rzuciła swoje białe, przeżółknięte w miejscu kobiecego kwiatu majki. Szybkim choć chwiejnym krokiem wylądowała w łóżku. Była naga, o czym świadczyć mogła ciemna gęściną włosów łonowych, które ukazały się podczas gdy rozchyliła zgięte w kolanach nogi.

– Chodź koteczku, będziesz miał frajdę. W końcu tyle na to pracowaliśmy. Gdyby Adam niegdyś był tak posłuszny pewnie nadal by tu ze mną był. Cóż, brakowało mu najwidoczniej ikry, którą ma mój wyjątkowy mały kotek – majacząc chwyciła mnie za tułów i posadziła między swoimi nogami.

Śmierdziało.
Niemiłosiernie śmierdziało moczem.

Miałem przed sobą gąszcz pozlepianych włosów spod których pulsowało wejście do jamy oblepionej wypływającym biało-żółtym śluzem. Przypuszczałem co mnie czeka, napiąłem wszystkie mięśnie i złapałem w płuca ostatni haust powietrza, w tej samej chwili zostałem brutalnie wepchnięty w czeluści jej ciała. Poruszała mną ochoczo, najpierw powoli, później szybko, w przód, w tył – a jęki się wzmagały.

Fetor był nie do zniesienia, a gęsty słony śluz utrudniał przepływ powietrza, co uniemożliwiało swobodne oddychanie. Wiedźma jęczała coraz głośniej, a ja słabłem z każdym pchnięciem. Towarzyszyła mi jedna myśl – myśl, aby to wszystko dobiegło końca. Czas leciał, a mnie brutalnie obdzierano z pozostałości człowieczeństwa. Nie byłem już człowiekiem, byłem ruchadłem w jej rękach, pieprzoną erotyczną zabawką, która miała spełnić jej wyuzdaną fantazję.

Ilekroć mnie wsuwała w głąb swojej najbardziej osobistej części ciała naprężałem się i uderzałem w guziczek. To był sposób na tą starą szmatę, jej oddech z każdym moim uderzeniem stawał się ostry i pourywany. Moje ciało było całe podrażnione przez gąszcz jej włosów, wszystko szczypało jak jasna cholera. Sam nie wiem co było gorsze – okropny fetor jej cipnego śluzu, czy mikro urazy mojego obolałego ciała. Nie oszczędzała mnie, a ja nie mogłem dać za wygraną. Uderzałem, wciąż uderzałem w wewnętrzne zgrubienie, które stawało się coraz bardziej rozpalone. Z każdym ciosem krzyczała, a guzik energicznie pulsował. Dyszała, jęczała, aż w końcu uniosła się w orgazmowej ekstazie. Jej cielsko drżało, a ona wygięta w łuk wyszarpała mnie wyrzucając z siebie duże ilości płynu.

– Koteczku! Kutasie! Jesteś najlepszym małym stworzeniem, najwspanialszym fiutem jakiego miałam!

Byłem wykończony, bestia również, ponieważ w mgnieniu oka omdlała od alkoholu i rozkoszy. Nie było mowy o spaniu na cyckach, nie podczas nocy, w której sprawiła, że nienawidziłem jej najbardziej na świecie. Byłem obolały, przerażony, głodny, a do tego pokryty tym obrzydliwym śluzem, ale wciąż przecież żywy. Opuściłem się na podłogę po skrawku zwichrowanej pościeli i pomknąłem w stronę łazienki. Nie zginę jako ruchadło – pomyślałem i bez chwili zastanowienia wskoczyłem w odpływ znajdujący się pod wanną.

Z dalszych wydarzeń nie wiele pamiętam. Ocknąłem się w jednym wielkim gównie, głęboko pod ziemią, gdzie po chwili zwątpienia i strachu podsycanego hałasem gryzoni żyjących w kanalizacji dostrzegłem światło, które okazało się wyjście na zewnątrz. Byłem wolny – przynajmniej tak mogło się wydawać. Nie odzyskam wolności dopóki nie odzyskam dawnego wzrostu, dawnej wagi, człowieczeństwa. Czekała mnie prawdziwa walka o przetrwanie.

I pozwólcie, że daruje Wam szczegóły o wygłodniałych kotach, które co noc ostrzyły na mnie kły, gdy wyjadałem resztki ich jedzenia ze śmietnika. O niemalże codziennym obserwowaniu rozpalonego światłem okna Beaty i tęsknocie za nią. O chęci powrotu do domu i ostatecznym wycofaniu się tuż przed drzwiami rodzinnego mieszkania. O trudnym życiu w cieniu nocnych blokowisk. O życiu w szkolnej stołówce i wyjadaniu porannych śniadań dla starszaków. To wszystko nie miało większego znaczenia, liczyło się tylko przetrwanie i kolejne centymetry. A dość szybko piąłem się w górę. Gdy miałem 50 cm wzrostu byłem w stanie płoszyć koty i gołębie, a to już coś.

Dziś mijają kolejne miesiące i przypuszczam, że mam już ponad metr wzrostu. I wiecie co? Choć nastukałem się na tym smartphonie znudzony długą podróżą na tyłach tego pociągu towarowego kierującego się do trójmiasta, to zrobiłem to głównie ku przestrodze. Ludzie często się poddają i godzą ze swoim losem, a to błąd! Pamiętajcie, że bycie mężczyzną, ba, bycie kobietą, człowiekiem, zobowiązuje nas do radzenia sobie z trudnościami – nieważne jakie by niebyły. Wszyscy się boimy, bo strach jest naturalną częścią życia. Ja wchodząc w miłość bałem się, że ją stracę – spełniałem więc apodyktyczne oczekiwania Beaty. Trwając w uczuciu, bałem się, że to nie to, że nie zasługuje już na nic innego i muszę z nią być. A teraz kiedy jestem wolny, boje się, że już nigdy tej miłośni nie znajdę. I choć jakaś część mnie boi się nadal, to zrozumiałem, że niektóre walki powinny mieć swój koniec. Powinniśmy przestać walczyć z szacunku do samego siebie. W przeciwnym razie czym będziemy się różnić od ruchadeł? Ja zrozumiałem, że tkwiłem w związku z człowiekiem fatalnym, bo Beata bez wątpienia taką kobietą była. I bywają dni, że za nią tęsknie, bywają dni, że myślę, że jej wybaczyłem, bo każdy w końcu ma… swoje ciemne strony. Jednak obiecałem sobie, że nie będę już dla kogoś i zacznę być dla siebie. Doceńcie to kim jesteście, bo jesteście wyjątkowi – tacy, jacy jesteście.

Inspirowane powieściami,
The Shrinking Man – Richard Matheson,
Six Inches – Charles Bukowski.

Loading

Ostatnia aktualizacja 7 kwietnia, 2021

Powróć do artykułów

Książki
sklep. pankobus. pl