Duże piersi zwieńczone błękitnymi oczyma miały na imię Agnieszka i z racji studiów zamieszkiwały skromne m3 z paczką przyjaciół – Ewą i Kamilem. I nie byłoby nic nadzwyczajnego w egzystencji tej trójki, gdyby nie (jak uważali) zawiłe problemy relacji damsko-męskich.
Agnieszka, jako istota niemalże doskonała, nie może narzekać na brak zainteresowania wśród panów. Jednak dziś jej to nie pociesza, bo jest w totalnej rozsypce. Wystarczyło, aby trzy dni po wylądowaniu w łóżku z facetem, na którym jej bardzo zależało, usłyszeć, że jednak nic z tego nie będzie. Czujecie? Trzy miesiące kin, knajp, koncertów i wspólnie spędzanego czasu, tylko po to, aby Pan pół fiuta i jedno jądro, wypowiedział magiczne „Jesteś super, ale nie jestem gotowy na poważny związek”.
Kamil, to najlepszy przyjaciel Agnieszki. Znają się od gimnazjum i zawsze mogli na sobie polegać – dziś również, bo to właśnie w jego ramie wypłakuje się rozgoryczona dziewczyna. Chłopak jest bardzo ambitny, o czym świadczy tegoroczne dostanie się na Wydział Prawa i Administracji na Krakowskim UJocie. Przystojny, kulturalny, poukładany i do tego pożyczy pieniądze, których nie trzeba oddawać – ideał? Być może, ale nie dla Agnieszki, w której skrycie się podkochuje. Niestety, nigdy nie odważył jej jej o tym powiedzieć.
No i Ewa, trzeci z naszych słoików. Jedyną ambicją Ewy jest liczenie na to, że koleżanki przytrzymają jej włosy podczas weekendowego rzygania w krakowskim Prozaku. I być może usiadłaby sobie na dupie z tym swoim studenckim życiem, gdyby tylko facet, w którym się kocha zwrócił na nią uwagę.
Wiecie co łączy trójkę tych przyjaciół?
FRIENDZONE.
„Bardzo Cię lubię, ale zostańmy przyjaciółmi”. Poznajecie? Obecnie zagadnienie dotyczące „strefy przyjaciół” jest niepotrzebnie generalizowane, a co za tym idzie uproszczane i sprowadzane tylko do jednej funkcji. A przecież wystarczy pomyśleć, aby dostrzec, że koncepcja friendzone jest postrzegana inaczej przez mężczyzn, a inaczej przez kobiety. Na dodatek bycie w friendzone nie jest sytuacja patową – a mimo tego, że sporo ludzi jest odmiennego zdania.
Tylko czy ktoś z Was, w tej całej bezradności zastanowił się nad tym dlaczego obiekt waszych westchnień, ostudził wasze relację i uznał, że powinna ona zostać na stopniu czysto koleżeńskim?
Jacy faceci wpadają do friendzone?
Problem z facetami, którzy spychani są do strefy przyjacielskiej jest jeden – najczęściej są miękkimi parówami.
Dziękuję, 100 zł.
Jeśli tacy goście są mili, sympatyczni i nawet często mają dużego, ale są na każde zawołanie i chętnie spełnią najróżniejsze widzimisię primabaleriny, to czego się spodziewać? Nudna. Kobiety często chodzą z takimi kolesiami na kebab, a nie do łóżka. Może gdyby wyzbyliby się blokującego strachu przed odrzuceniem i zaczęli zachowywać się jak mężczyźni, a nie ciepłe kluchy, to byłoby inaczej. Jednak tego nie robią, więc nie dziwie się dziewczynom, że brak im cierpliwości do nieogarniętych przygrywów. Pozostaje więc traktować wszystkie miłe gesty niezdecydowanych kabanosów jako przyjacielskie i odrzucić kontekst uczuciowy. W taki sposób Agnieszka zaszufladkowała Kamila, który teraz może sobie posłuchać tekstów typu „Chciałaby mieć takiego faceta jak Ty… ale nie Ciebie” i co najwyżej, lecieć jej do sklepu po podpaski.
Skończ z fochem i zastanów się przede wszystkim DLACZEGO kobieta nie chce się zaangażować w związek. I nie dziw się, że jeszcze nie poszła z Tobą do łóżka – to nie jest jej obowiązek, bo nie każde randkowanie musi prowadzić do seksu… do tego jest potrzebna osobowość, której może po prostu Ci brakuje.
Jakie kobiety wpadają do friendzone?
Kobiety nie wpadałyby w friendzone, gdyby mężczyźni w trakcie ewolucji nie wykształcili sobie drugiego ośrodka mózgowego (szukać gdzieś w okolicy pachwiny). Faceci bowiem (bardziej niż kobiety) cenią sobie seks. Jeśli więc nie jesteś w jego typie, to sorry – ale konar nie płonie, witamy w friendzone. Wasze ewentualne wspólne życie nie jest więc zależne od tego czy potraficie wymienić oponę w samochodzie czy ugotować makaron na trzy sposoby. Jesteśmy tylko, albo aż mężczyznami i o naszym bycie decyduje wyrocznia ulokowana w spodniach. Przykre, lecz prawdziwe.
Ale nie martw się – pewnie jesteś w typie wielu mężczyzn, którym ochoczo na twój widok wiatr w żagiel, więc… romantyczny wieczór przy imbryczku jest blisko! Pod warunkiem, że nie masz problemu z okazywaniem swojej seksualności. To druga sprawa, o której wypada wspomnieć. Faceta zasila się olejem napędowym zwanym „interesujesz mnie seksualnie”. Dolewanie tego paliwa to pewność, że mężczyzna nie przystanie w rozwijaniu waszych relacji – nie grozi Ci więc przystanek o nazwie, której możesz się domyślać. Mężczyźni potrzebują podtekstów. I nie karm nas energią pochodzącą z nachalnie wypinanej, przy wkładaniu produktów spożywczych do koszyka, dupy. Wystarczy seksapil i nie zamykanie się na pożądanie, bo to elementy składowe głębokich relacji, ale także seksu, a co za tym idzie miłości. Kokietuj.
Jak nie wpaść?
Uprośćmy mechanizm dążenia do związku do dwóch czynników: przyjaźni i atrakcyjności.
Kilka pierwszych randek rozwija te elementy równocześnie – później zaczynają się schody. Jeśli posiadasz atencję swojej ofiary, bo lubi spędzać z Tobą czas, to tyle wystarczy – nie ma sensu dążyć do przyjaźni (przyjaźń zapewni związek i stojące za nim zaufanie), trzeba przejść do konkretów i skupić się na podsycaniu atrakcyjności, która ją pochłonie i zauroczy.
Recepta jest prosta – musicie eskalować (najlepiej poprzez dotyk) w kierunku intymności. To jedyna droga, która sprawi, że nie będziesz już tylko „kumplem do pogawędki”.
I zwracam się do facetów, bo ramy społeczne nadal określają reguły, mówiące, że to my faceci musimy podrywać. Kobiety nadal nie chcą brać odpowiedzialności za prowadzenie znajomości w kierunku intymności – cóż zrobić. I nie lękaj się chłopaku, okazywanie zainteresowania w nie agresywny i nie odstraszający sposób nie jest niczym złym – wręcz przeciwnie, flirt dodaje pikanterii! I to lepsze rozwiązanie niż potulne handlowanie dobrymi uczynkami. Facet/kobieta musi jasno określić czego oczekuje od znajomości – druga osoba to czuje i podąża, albo uznaje, że nic z tego nie będzie.
Jak wyjść?
Kobiety mają znacznie trudniej z opuszczeniem friendzone, ponieważ mężczyźni w dużej mierze patrzą powierzchownie. Co mam na myśli? Jeśli facetowi nie staje na twój widok, to raczej nic z tego nie będzie. Owszem możesz próbować przechodzić gruntowną fizyczną zmianę – jednak gwarancji nie masz żadnej, bo z męskim pociągiem fizycznym trudno negocjować.
My natomiast mamy dużo większe pole do popisu, a to dzięki emocjonalnej inteligencji kobiet, która nie przywiązuje, aż w tak dużym stopniu uwagi do męskiej fizyczności. I to nie znaczy, że nie chcecie mieć przystojnych facetów – chcecie, ale nie jest to priorytetem. Ewolucja sprawiła, że kobiety bardziej cenią sobie aspekty gwarantujące przetrwanie, a to wszystko jest ukryte w męskim zachowaniu – mowie, charakterze, podejściu do życia, wartościach itp. To dlatego sporo kobiet zgodnie przyzna, że najlepsze związki miało z facetami, którzy na starcie nie byli dla nich atrakcyjni fizycznie, a przy głębszym ich poznaniu totalnie straciły dla nich głowę. Niezależnie od wszystkiego, warto próbować – bo doskonale zdaje sobie sprawę jak bardzo męczące jest tkwienie w relacjach, od których chciałoby się czegoś więcej.
Ale jak wyjść z sytuacji, w której zostaliśmy zaszufladkowani?
Poprzez technikę na Japońskiego kamikadze, czyli otwartą rozmowę i wyznanie. Być może się uda, bo szczerość to najłatwiejsza droga do budowania mocnych relacji. Jeśli jednak wasze wyznanie okaże się zbyt dużym szokiem dla tej drugiej osoby, to grozi to osłabieniem waszych relacji. Druga technika, to być jak Japoński samuraj i zrobić, to w cichy i dyskretny sposób. Jednak to długoterminowy game plan, który polega na wycofaj się i zdystansowaniu przyjacielskiej relacji. Skup się na sobie, pokaż drugiej osobie, że jesteś atrakcyjny – że cieszysz się zainteresowaniem wśród innych osób. Takie działania powinny być wystarczająco mocnym bodźcem do wyjścia ze schematu friendzone. Twój przyjaciel zacznie tęsknić, a nawet być zazdrosny, co zaowocuje u niego myślami i wyciągniętymi wnioskami – jesteś atrakcyjny, może powinnam się zainteresować? Dalsze wydarzenia leżą już tylko w twoich rękach. As znów znajduje się w Twoim rękawie, a szansę na wygranie tego rozdania rosną – eskaluj, eskaluj, eskaluj w kierunku emocji, pożądania i seksualności. Kobiety to kochają.
Warto jeszcze wtrącić jedno małe ale.
Czerpanie korzyści (ciemna strona)
Niektórzy ludzie są wyrachowani. Friendzone i posiadanie „przyjaciela” najnormalniej w świecie bywa dla osób egoistycznych opłacalne, dlatego nie chcą one zmieniać statusu tej relacji. Ludzie zaczynają siebie wzajemnie wykorzystywać, a gdy marionetka się zorientuje to stwierdzają, że to jednak nie to, „dlatego pozostańmy przyjaciółmi”. I trzeba uważać na to gówno, bo co wspólnego z przyjaźnią mają relację, w których jedno z Was jest obdzierane z szacunku i godności? Jak można proponować przyjaźń, w momencie kiedy z premedytacją zwodziło się drugą osobę, a nawet skrzywdziło? Friendzone stał się niebezpieczną zabawką w rękach niedojrzałych emocjonalnie małolatów.
Która z Was miałaby ochotę zadzwonić i umówić się na piwo z gościem, który serwuje najbardziej wyrafinowane gierki, a jego głównym celem (o którym naturalnie nie wiecie) jest dobrać się do waszego tyłka? Tacy faceci mają misje, przez co traktują naprawdę fajne i porządne dziewczyny jak automaty, do których wkłada się miłe uczynki, i wyskakuje z nich seks. Wiecie, tacy współcześni Rambo. Tylko. że Joe Rambo używał śrutu do faszerowania tyłków, a nasi delikwenci używają do tego ejakulatu. Przyjaźń za seks? Z konia spadłeś chłopaku? Za kogo Ty ją masz? I właśnie na takiego fiuta trafiła wspomniana na wstępie, Agnieszka – finał tej znajomości już znacie.
Na szczęście coraz więcej Pań przestaje się nabierać na te pułapki – co zaniża statystykę skuteczności współczesnym seks komandosom, który nie pozostaje nic innego jak puentować swoje niepowodzenie „Stary, ona była nie do ruszenia, bo już na starcie wrzuciła mnie do friendzone”. Srata tata…
Nie brakuje również suk, przez duże S – na pewno macie takie koleżanki wśród znajomych.
Wiecie, kobiety fatalne, uwodzicielki, które wykorzystują dobrych chłopaków i robią z nich trzymanych na smyczy frajerów. Taki Fafik nie potrzebuje dużo – wystarczy mu miska z nadzieją i widok uda od czasu do czasu – „ale broń boże nie dotykaj, bo jeszcze nie czas!” Dla wyrafinowanej kobiety taki goguś to zysk bez ryzyka – świetna pomoc życiowa, więc korzysta ile wlezie.
Takie rzeczy się zdarzają, bo kobiety nie są głupie i bez trudu wyczują, że mają do czynienia z naiwniakiem, z którego można ssać… korzyści. Posiądzie twój czas i uwagę, w taki sposób, że nawet się nie zorientujesz jak bardzo jesteś wodzony za nos. Zresztą, panowie są tacy sami.
I na sam koniec.
Związek z przyjacielem
Chyba nie ma sensu postrzegać friendzone jako przerażającej wizji – albo do siebie pasujemy, albo nie. Nie można nikogo zmusić do miłości – choć można próbować. Jednak nie miejcie do kogoś pretensji o brak większego zaangażowania i uczuć. Dzisiejsze związki są bardzo kruche, bo młodzi ludzie nie rozumieją, że trzeba się o nie starać. Dziś posiadanie przyjaciela staje się czymś naprawdę cennym – bo prawdziwy przyjaciel, w przeciwieństwie do partnera, któremu może się „po prostu” odwiedzić, zawsze przy nas pozostanie. I coraz więcej ludzi to zaczyna rozumieć, i kalkuluje – co nie jest w moim odczuciu dobrym rozwiązaniem.
Ponieważ prowadzeni złymi, przykrymi doświadczeniami, nagle uświadamiamy sobie, że z dwojga złego lepiej wziąć coś pewnego – związek z przyjacielem ma być lepszy niż cicha samotność. To egoistyczne i niemądre pójście na łatwiznę. Jak związek to z prawdziwej miłości, przekonania, a nie z substytutu wynikającego z marnych ambicji.
Nie miałaś wyjścia, prawda? Czas leciał, trzeba było brać co było.
I rośnie tendencja do takich związków. Problem pojawia się z określeniem uczucia – bo to miłość czy uczucie braterskie? Stabilny misiek w kapciach jest fajny i być może się sprawdzi w przypadku osób, które się wyszalały, ale co w sytuacji, gdy nie mamy doświadczeń i wciąż za czymś tęsknimy? Czymś, co może jest prawdziwą miłością (nie chce jej definiować), która trafia nas od strzału, jak strzała Kupidyna. Czy taki misio nie jest czasem tylko rezerwowym lamusem z szansą na tarło?
Chciałbym wierzyć, że związki z przyjaciółmi mogą być wieczne – ale za dużo się w życiu nasłuchałem historii, w których nasi najlepsi przyjaciele lądowali w nieswoich łóżkach.
Udostępnij
Ostatnia aktualizacja 7 kwietnia, 2021