Zostawił mnie przez SMSa - KOBUS - Obserwuję, opowiadam.
Kategorie:
Definitywne zakończenie relacji to z pewnością okropne doświadczenie. Nie licząc bezwzględnych dupków i niedojrzałych kobiet fatalnych, które w ten sposób czerpią satysfakcję i szukają dowartościowania, nikomu rozstanie nie sprawiają przyjemności. Zwykle, nawet jeśli dochodzimy do wniosku, że nie chcemy dłużej budować wspólnej relacji, to chcielibyśmy oszczędzić przykrych słów, ran czy upokorzeń niegdyś bliskiej nam osobie. Problem w tym, że w rozstaniach trudno znaleźć właściwe słowa, zwłaszcza, jeśli odrzucana strona nadal ma nadzieję i próbuje wpłynąć na bezwzględną decyzję.

I tutaj zaczynają się pierwsze kłopoty, bo często bywa tak, że komuś braknie przysłowiowych jaj, aby stanąć oko w oko z osobą, z którą chce się rozstać. Nieumiejętność zmierzenia się z konsekwencjami sprawia, że niezależnie od wspólnych przeżyć i deklaracji, jedna ze stron wpada na pomysł, pożegnania się poprzez SMSy (czy komunikatory społeczne). Rozumiem, że zerwanie na odległość pomaga zadbać o własny komfort, ale czy to fair w stosunku do porzuconego? Może wypadałoby zadbać o jego uczucia i odczucia, chociażby z samego szacunku spojrzeć mu w oczy i wyjaśnić swoją krzywdzącą decyzję? Bo nie oszukujmy się, rozstania bolą i są niesamowicie krzywdzące, niezależnie od tego co by się nie zrobiło i czego by się nie powiedziało – jeśli ktoś ulokował uczucia i zostaje odprawiony z kwitkiem… w takiej sytuacji nie obejdzie się bez żalu i ran.

Zerwanie poprzez wiadomość oszczędza stresu i jest stosunkowo proste. Nie trzeba bowiem patrzeć komuś w twarz, ma się na ogół mniej odwagi, jest głupio odejść w pół słowa. A po oświadczeniu na 3 tysiące znaków pozostawionych na Messengerze sumienie pozostaje czyste – zostało oświadczone co trzeba, wyjaśnione i do widzenia. A jeśli nie zrozumie, bądź będzie błagał/błagała, to wystarczy kilkoma kliknięciami zablokować, usunąć ze znajomych i już nigdy się nie spotkać.

Brutalne, ale prawdziwe. Ludzie tak robią. Dorośli ludzie.

Ciężko mi sobie wyobrazić jakim trzeba byś skurwysynem, aby kogoś tak bezwzględnie potraktować. Rozumiem, że w czasach, w których ludzie rozwiązują problemy na komunikatorach, zostawienie kogoś w ten sam sposób przychodzi łatwo, ale na Boga… naprawdę po tych wszystkich wspólnie spędzonych chwilach, deklaracjach (bez pokrycia?), nie daj Boże obietnicach i słowach „Kocham Ci”, wypadałoby znaleźć w sobie choć trochę godności i taktu, aby spojrzeć porzucanej osobie prosto w oczy i wyjaśnić sytuację… To jest po prostu CYWILIZOWANE. To jest po prostu kurwa fair! Nie wnikam w powodu dla których ludzie się rozstają, ale jeśli do pewnego momentu byli dla siebie istotną i intymną częścią życia, to wypadałoby wziąć na klatę krzyk, łzy, pretensje i niezrozumienie. Wypadałoby skonfrontować się z bólem tej osoby, nie po to, aby zmienić zdanie, ale po to, aby ten ostatni raz pomóc jej poradzić sobie z sytuacją, która ją przerasta. Pozwolić jej się pożegnać, ostatni raz przytulić i życzyć sobie powodzenia z kimś komu się nie odwidzi…

Ze zwykłego szacunku każdemu należą się wyjaśnienia. Chyba, że nawet nie ma się szacunku do tej osoby, ma się ją kompletnie za nic i traktuje jak śmiecia, którego od tak można sobie wyrzucić.

Ucieczka w wiadomości to nic innego jak unikanie pełnych konsekwencji swojego postępowania. Porzucony partner czuje się bezradny, nie może zareagować tak, jak w normalnych okolicznościach by mógł.

I tutaj kilka słów do osoby porzuconej. Nie płacz! Wiem, że nie jest Ci łatwo, ale co zrobić? Nie zmusisz nikogo do miłości. Nie chce?
Pozostałe 80% treści
dostępne jest tylko dla patronów
Zostań patronem

Treść jest chroniona hasłem. Aby ją zobaczyć, proszę poniżej wprowadzić hasło:

Dlaczego patronat to dobry pomysł?
Powróć do artykułów

Książki
sklep. pankobus. pl