Wszystkim nam się wydaje, że wiemy, na czym polega życie – w końcu mamy kasę, jakiś tam związek, mieszkanie w szwedzkim stylu, garstkę przyjaciół i podchmieloną mordę co weekend. Niby spoko, nie? Tylko wszyscy jakoś tak nie potrafimy usiąść sobie na dupie i po prostu być szczęśliwymi. Może gdybyśmy za wzór nie stawiali sobie sztucznego świata z ekranu telefon i nie pragnęli tej bezwartościowej, emocjonalnej konsumpcji, to umielibyśmy cieszyć się i doceniać życie, które po prostu jest w porządku. Mało ludzi potrafi zrozumieć tą prostą prawdę i docenić to, co ma. Niewielu ludzi skorzystało z szansy, by otworzyć oczy tam, gdzie wszystkich oślepiał blichtr tego, co dziś uchodzi za „fajne i atrakcyjne”. Jeśli kiedykolwiek poczujesz się wykolejony, zagubiony i zechcesz zdradzić swoje wartości to zacznij od zastanowienia się dziesięć razy czy udźwigniesz taki ciężar czy od razu po prostu się poddasz i sięgniesz dna. To będzie dla Ciebie lekcja, największy w życiu sprawdzian, do którego podejdziesz będąc całkowicie sam – bez przedmiotów, które wypełniają Twój czas, w pustym i samotnym mieszkaniu przepełnionym łzami. Bez przyjaciół i rodziny, ale za to z mordą tak upitą, że aż odrażającą – i tak niemalże codziennie. Na końcu tego błogosławieństwa zrozumiesz za czym tęskni człowiek. Ile byłby w stanie zrobić i dlaczego byłby skłonny oddać wszystko, co posiadał, aby było jak dawniej – skromniej, ale prawdziwie?
Poznałem masę ludzi, którzy byli podobni do nas. Na pozór szczęśliwi, poubierani w te swoje maseczki nie rzucające cienia wątpliwości na życie, które miało być dojrzałe i mądre. Każdy z nich wiedział, że miłość powinna być lojalna i wierna, że powinno się w niej być obecnym i zainteresowanym. Kłótnie powinny być zwieńczane odpuszczeniem wszystkich „niby_racji”, które po tygodniu i tak nie miały większego znaczenia. Zazdrość była niepotrzebna, a wkurzać rzecz ludzka, bo za parę chwil na ukochanej mordce znów zarysuje się uśmiech. Niby wiemy, jak powinno wyglądać życie – jak w tym życiu powinno się przechodzić przez rolę kumpla, przyjaciela, partnera, rodzica – a pomimo tych pięknych butów, w jakich chcemy przez nie przejść, ich sznurowadła są tak poplątane, że nic tylko zatrzymać się, zboczyć lub usiąść, bo „coś się zjebało”. Sami nie wiemy kiedy, ale coś się zjebało…
Miałem docenić Twój poranny dotyk, ale coś się zjebało, bo wole zwrócić uwagę na to że śmierdzi Ci rano z papy.
Miałem prowadzić Cię za rękę, ale coś się zjebało, bo idę metr od Ciebie.
Miałem zjeść z Tobą obiad, ale coś się zjebało i pilna sprawa w telefonie. Codziennie.
Miałem poświęcić Ci choć chwilę wieczorem, ale coś się zjebało i wchodzę do łóżka, gdy Ty już śpisz.
Miałem powiedzieć Ci rano, że pięknie wyglądasz, ale coś się zjebało, bo ważniejsze były śmieci, których wczoraj nie wyrzuciłaś.
Miałaś być ze mnie dumna, ale co się zjebało i chyba nigdy dumna ze mnie nie byłaś.
Miałaś chcieć ze mną gdzieś wyjść, ale coś się zjebało i znów byłaś zmęczona pracą.
Miałaś najlepszego faceta na ziemi, ale coś się zjebało i wolałaś tylko wciąż żądać i mówić, jak będzie.
Miałaś już nigdy tego nie robić, ale coś się zjebało i znów nazwałaś mnie skurwysynem, choć nigdy na to nie zasłużyłem.
Miałaś być i nigdy się mną nie znudzić, ale coś się zjebało i chyba właśnie wyszłaś.
Związki są piękne choć zaniedbywane, gdy patrzą się na nas znudzeni swoim życiem idioci, ale gdy światła gasną to w mroku słychać już tylko nadciągające spiętrzone problemy.
Związki są fajne, gdy nie schodzi Ci opalenizna i masz możliwość wrzucenia zdjęcia z wakacji. Później już tylko te zdjęcia oglądasz i jesteś sam, przez wiele, wiele lat.
Związki są fajne, gdy ta druga osoba spełnia Twoje oczekiwania i nie oczekuje niczego w zamian.
Związki są fajne, gdy się nikt do nas w nich nie dopierdala. Związki po czasie są fajne, gdy nie trzeba w nich kompletnie nic robić.
Związki byłyby fajne, gdyby trwały, nawet wtedy, kiedy mamy się wzajemnie gdzieś i jakoś tak o sobie ze sobą już nie rozmawiamy.
Związki byłyby fajne, gdyby nie tworzyli ich wciąż więcej pragnący ludzie, a lojalne zwierzęta.
Tymczasem wszyscy mamy przecież „fajne życie” i nikogo z nas to nie dotyczy, nie? Kłam dalej.
Wiemy, jak powinna wyglądać prawdziwa miłość, tak jej pragniemy i znamy te wszystkie regułki o byciu dla siebie najlepszym przyjacielem, o domu i zasadzonym drzewie, dzieciach, które mieliśmy uczyć grać w piłkę. Skoro wiemy to dlaczego jakoś tak nie możemy? Nie zrozumiecie tego wszystkiego, dopóki nie sięgniecie dna. Aby docenić to co się miało, niestety trzeba najpierw to stracić i liczyć łut szczęścia i na to, że oboje jesteście na tyle mądrzy i dojrzali by wierzyć, że coś jeszcze można z tym zrobić. Oczywiście pod warunkiem, że oboje kochacie i żałujecie ze szczerego serca. Człowiek nie uczy się na błędach – człowiek uczy się tylko i wyłącznie na swoich błędach. Dlaczego?
Bo nie nauczysz się odpuszczać kłótni, jeśli nie zobaczysz jej twarzy pokrytej łzami.
Bo nie nauczysz się doceniać w nim mężczyzny, jeśli nie doświadczysz wcześniej chama.
Bo nie zobaczysz w niej kobiety swojego życia, jeśli wcześniej nie zostaniesz skrzywdzony przez inną.
Bo nie zobaczysz w nim tego jedynego, jeśli nie będziesz umiała mu wybaczać.
Bo nie docenicie dobra, dopóki zło Was nie pochłonie.
Czy chociaż raz sami przed sobą przyznamy, że aby coś mieć trzeba też coś od siebie dać? Nikomu nie są potrzebne związki dla samego faktu bycia posiadanym. Odpowiedzcie sobie szczerze na takie pytania:
– Dlaczego ze sobą jesteście?
– Za co się kochacie?
– Czy zostaniecie przy sobie w chorobie?
– Będziecie chcieli być na dobre i zwłaszcza na złe?
A może to tylko strach przed samotnością? Czy chociaż raz ktoś z Was coś więcej z siebie da? Myślę, że powinniśmy zadawać sobie to pytanie codziennie przed snem patrząc sobie głęboko w oczy. Zarówno jedna, jak i druga strona powinna mieć świadomość, że w bylejakości nic nie będzie mogło trwać wiecznie – albo się staracie albo mówicie pas i ten związek sam wiesza Wam pas na szyi. Wiecie dlaczego rozmowa i szczerość w związku są najważniejsze? Bo są najważniejsze. I kropka. Nieistotne są wierność i lojalność – bo jeśli jesteście szczerzy i na bieżąco ze sobą rozmawiacie to nawet nie znajdziecie w tym miejsca (i czasu) na brak wierności i lojalności. Złe rzeczy w szczęściu nie istnieją – ale istnieją już w związkach bez wiary, w których ktoś kilka takich rozmów przespał – i mówiliście do drugiej osoby mówiliście w zasadzie do ściany.
Skoro pakujemy brak szacunku w długoletnie związki to jak chcemy móc trwać przy sobie szczęśliwi przez resztę życia? Skoro teraz jest źle i nic z tym nie robimy, bo łatwiej odpuścić relację niż przyznać się do winy, to na co liczymy w przyszłości? W dobie dzisiejszego świata każdy ma problemy, ale nasz główny problem polega na tym, że pomimo tego, że żyjemy razem to tak naprawdę żyjemy osobno, ale obok siebie. Nie dostrzegamy potrzeb i pragnień drugiej osoby, zamykamy się w egoistycznym niesłuchaniu tego, co mówią do nas inni. Miłość to transakcja wiązana a stopa zwrotu jest ustalana zawsze w ten sam sposób – doceniasz kogoś, bo ktoś docenia Ciebie, naplujesz w twarz temu, kto napluje Tobie. Tak powinno być, bo w miłości jest miejsce na kochanie partnera, ale i siebie samego. Miłość to nie żadna chatka misia Puchatka, ale dwoje mądrych ludzi z krwi i kości, którzy potrafią to wszystko zrozumieć. To dwoje skrzywdzonych, którzy dosięgli dna, na tyle głębokiego, że będą chcieli już tylko piąć się w górę – razem. Miłość nie jest trudną wspinaczką, kiedy jesteśmy mądrymi życiowo i emocjonalnie, doświadczonymi chodziarzami… to zabezpieczenie na długie dystanse. Miłość jest prosta, gdy myślimy najpierw o nim, albo o niej – a dopiero później o wszystkim, co nam się wydaje.
Każdego dnia macie wszystko do stracenia.
Każdego dnia możecie spaść i już nigdy nie wspinać się na tą samą skałę.
Uświadomcie sobie, że w życiu nic nie jest pewne, a tym bardziej wieczne i dajcie z siebie coś więcej – dla siebie i dla tego drugiego, który w ciemno podąża za Wami. Nie musicie być codziennie obok siebie, aby być przy sobie. Wystarczy doceniać się wzajemnie, rozmawiać i słuchać – wtedy odległość nie ma znaczenia.
Największych szlaków nie zdobywa się samemu. Na najtrudniejszych i najdłuższych drogach liczy się doświadczenie i partner, który nie odpuści, bo będzie pewny, że Wy również nie zrezygnujecie.
Zasługujemy na tyle ile, sami od siebie dajemy.
Zaufanie, wierność, szczerość, dobro, empatia, oparcie, męskość, kobiecość, obietnice, lojalność – wszystko to tylko słowa. Lecz nie na słowach człowiek idzie, a na nogach, a nogi – jak piszą w najpiękniejszych bajkach – mogą doprowadzić Was do jutrzejszej, lepszej, wspólnej, pięknej codzienności, którą może mieć KAŻDY, kto tylko CHCE…
iść dalej.
„Zostawiłaś mnie wiszącego na włosku,
na którym kiedyś bujaliśmy się razem
liżę rany, ale jakoś nie widzę by się poprawiały
coś musi się zmienić
sprawy nie mogą pozostać takie jakie są”
Udostępnij
Ostatnia aktualizacja 7 kwietnia, 2021