Na co my wszyscy kurwa liczymy?
Ostatnio coraz częściej zadaje sobie to pytanie. I dochodzę do jednego – do wstydu.
Wstyd mi za nas mężczyzn, wstyd mi za kobiety. Wstyd za ludzi, którzy dziś już się nie starają, bo łatwiejsze okazało się szukanie gotowych przepisów na życie, moralność czy miłość – którą spłyciliśmy do wersji instant (taniej, sytej i szybkiej). Ludzi, którzy bez zastanowienia łapkują te wszystkie słodko pierdzące cytaty o uczuciach i przykładnych związkach, tylko po to, aby… nie wyciągnąć z nich wniosków. Wstyd mi, że żyjemy w czasach gdzie skończyło się wyznawać wartości, a zaczęło się już tylko o nich mówić. Wstyd mi za frajerów, którzy wykorzystają kobiety dla dobra swojego fiuta – i kobiety, które sprzedadzą swoją intymność za zjebane lajki na instagramie… i dobra czyjegoś fiuta.
Warto było? Czy warto było stać się próżnym pokoleniem mentalnych idiotów?
Czy warto było wyzbyć się altruizmu i zwykłej ludzkiej bezinteresownej wrażliwości, na rzecz tanich ideałów i fałszywego poklasku? Nie oczekuję odpowiedzi, bo domyślam się, że dziś jesteśmy wystarczająco zadufani w sobie – do tego stopnia, że łatwiej niż przyznać się do błędu jest kazać komuś spierdalać – wyjebać bliską sobie osobę i zastąpić ją nowy, mało wymagającego modelem konsumpcjonistycznego pustaka z tindera.
I właśnie za to się wstydzę – że zamiast naprawiać wolimy niszczyć, a zamiast budować, wolimy udawać że wszystko jest w porządku. Oszukiwać się i trwać w wyobrażeniach bezproblemowego życia na mniej wymagających zasadach – z kimś to nie pyta, nie wymaga i nie ma nic do zaoferowania.
A tobie?
Czy tobie chłopaku nie jest wstyd żyć na odpierdol?
Pytam, bo chciałbym poznać szczerą odpowiedź dlaczego facet taki jak Ty, tak szybko odpuścił sobie starania, o kobietę z którą jest. Dlaczego uznałeś, że będąc z nią w związku możesz pozwalać sobie na niepotrzebne nerwy, krzyk i brak zrozumienia? Dlaczego wszystkie twoje obietnice i każde ponowne „przepraszam, zmienię się” okazały się pierdoleniem bez pokrycia, które dziś spoczywa przed telewizorem z czteropakiem piwa? Dlaczego tak szybko zapomniałeś o tym wszystkim co niegdyś Was łączyło? Dlaczego przestałeś chcieć witać waszą codzienność jej szczerym uśmiechem? Dlaczego pozwoliłeś sobie, aby przestały poruszać Cię jej łzy? Pytam Cię o to wszystko, bo śmiesz nazywać się mężczyzną, a więc jako mężczyzna – obowiązki masz mężczyzny.
I nie musisz być księciem na białym koniu czy pierdolonym Supermanem z Campton. Kobiety naprawdę nie są trudne w zrozumieniu. Nie wymagają heroicznych czynów, ale absolutnego minimum, którym jest zwykła, prosta, odrobina UWAGI, które sprawi, że będziecie RAZEM, a nie obok siebie. Czy to naprawdę tak wiele? Zwykłe zainteresowanie, składające się z bezinteresownego wsparcia, szczerej rozmowy i obecności, wtedy kiedy tego potrzebuje?
Tylko pomyśl. Kiedy tak po prostu bez okazji kupiłeś jej kwiatka za marne 4 zł? Kiedy tak po prostu wyręczyłeś ją w masie domowych obowiązków, dzięki, którym jeszcze nie zarośliście w chlewie? Kiedy ją zabrałeś na randkę, pomimo tego, że już dawno jest Twoja? Kiedy zwróciłeś uwagę na jej nową bieliznę czy chociażby zupę, którą zrobiła z myślą o tobie?
A czy tobie dziewczyno nie jest wstyd?
Nie jest Ci wstyd udawać, że wszystko jest w porządku? Nie jest Ci wstyd milczeć, kiedy powinnaś krzyczeć? Kiedy przestaniesz czekać na cud? Kiedy odkryjesz, że jeśli nie powiesz mu o tym co cię gryzie – to on się nie domyśli? Kiedy skończysz uciekać w fochy, gdy przyjdzie Ci usłyszeć słowa krytyki? Kiedy skończysz wydawać polecenia i sama dasz coś z siebie? Kiedy skończysz być wiecznie na „nie”? Kiedy zrozumiesz, że masz realny wpływ na rzeczywistość, która Cię otacza? Kiedy zaczniesz warzyć słowa i zrozumiesz, że one potrafią ranić również jego?
Zastanówcie się wszyscy – najlepiej patrząc na swoje zdjęcia z przeszłości.
Pamiętacie te wakacje? Uśmiechacie się i nigdy nie spodziewalibyście się, że między Wami będzie kiedykolwiek tak źle jak dzisiaj.
Gdzieś zatraciliście dawny blask – uśmiech szczęśliwych i szczerych ludzi. Zrozumienie, wdzięczność, szacunek. A dziś? Dziś pozostała Wam tęsknota i nadzieja, że jeszcze wstanie słońce lub strach przed tym, że nic lepszego na Was już nie czeka. I rozumiem, że miłość – taryfa ulgowa zafundowana przez pryzmat wspólnej przeszłości, ale tęsknicie i czujecie się samotni – nawet będąc w związku.
Na co więc liczymy? Na co liczę ja, na co Ty?
Jesteśmy przecież dorośli, a pozwoliliśmy sobie to zjebać – razem.
I wiecie? Czasami w życiu nie można się już dłużej okłamywać i liczyć na happy end – happy end, który możemy oglądać przez ciężkie powieki niepewności zagłuszanej prac, co najwyżej w telewizorze. Czasami trzeba zrobić sobie rachunek sumienia – stanąć przed lustrem, skończyć szukać ciągłych usprawiedliwień i zwalania winy na drugą osobę, i po prostu szczerze i prawdziwie przyznać się do zwykłego, ludzkiego błędu. Jesteście to winni sobie i jemu/jej. Jesteście zobowiązani do nie marnowania sobie najlepszych lat swojego życia, odpuście złudną wizją szczęśliwej rodziny – kiedy już dawno przestaliście się rozumieć i już tylko reanimujecie związkowego trupa.
To obowiązek ludzi, którzy lajkują wszystkie fajnie brzmiące cytaty z internetu – i nie wyciągają z nich wniosków.
To obowiązek ludzi, którzy uważają, że są dojrzali emocjonalni. Ludzi, którzy mają świadomość, że coś musi się zmienić, ale nic z tym nie robią.
Zrobisz to? Odpuścisz?
Czy może jednak weźmiesz odpowiedzialność, ogarniesz się i ściśniesz dłonie, aby reszta waszego uczucia nie przeleciała Wam przez palce? Liczę, że właśnie coś zrozumieliście. Bo nikt nie obiecywał nam, że miłość będzie łatwa – zwłaszcza, gdy zdasz sobie sprawę, że kogoś kochasz, a nie potrafisz z nim żyć – bo zatracasz siebie w dawaniu więcej niż otrzymujesz.
Dlatego zrozummy, że w tej grze wszyscy jesteśmy prowadzeni tymi samymi zasadami – tymi zasadami jest sztuka kompromisów, która wymaga zaangażowania, walki, poświęcenia z jednej i drugiej strony – jednym słowem MIŁOŚCI, którą definiują trzy proste słowa: proszę, przepraszam, dziękuję.
Jeśli przy waszym stole, jeszcze ktoś siedzi – to zacznijcie grać uczciwie lub po prostu weźcie karty… i usiądźcie przy innym stole.
I teraz twoja piosenka jest odtwarzana
A ja tańczę do twojego bicia serca
I kiedy cię nie ma, czuję się niekompletna
Więc jeśli chcesz usłyszeć prawdę:
Chcę być częścią twojej symfonii
Przytulisz mnie mocno i nie pozwolisz odejść?
Udostępnij
Ostatnia aktualizacja 7 kwietnia, 2021