Jest we mnie coś sprzecznego
z ogólnie przyjętymi normami.
Pociągają mnie nie te rzeczy, które dziś są spopularyzowane i mogłyby wydawać się słuszne. Mam Boga, politykę, idee i ciężkie życiowe lekcję na karku, które połączone z ciętym piórem wydają się być wystarczającym argumentem za tym, abym mógł szerzyć wśród ludzi wartości, o których współczesny świat coraz częściej zapomina.
Miłość, godność, szacunek.
Sądzę, że niegdyś te wartości miały znaczenie lapidarne, a dziś dla wielu młodych są to tylko fantasmagorie, nic nieznaczące frazesy, o których można co najwyżej poczytać sobie na pudelku. Prawda dla wielu stała się tak droga, że bardziej opłacalne jest kłamstwo. Mamy przecież masę znieczuleń, iluzji i samooszukiwania. Dlatego ślinimy się sztucznymi ustami na widok tego, co idealne, a nie tego, co prawdziwe.
Na to mojej zgody nie ma.
Jest za to blog i jest autor, który wyciągnie z Ciebie wszystko to, co chciałbyś ukryć przed światem – prawdę o Tobie samym. Po to, abyś pozwolił sobie zrozumieć wszystko to, o co warto się w życiu ścierać. Masz odwagę, aby spróbować?
Tylko ostrzegam – w moich opowieściach nie znajdziesz ckliwych i tanich historyjek o tym, jak napluć Bogu w oko, a diabłu w twarz. Dostaniesz coś więcej. Emocje, z których sam musiałem się odzierać, aby coś poczuć i wyjść na ludzi, których w życiu tak bardzo mi brakowało.
Tyle powinno Ci wystarczyć, aby zrozumieć, że Kobus to nie tylko autor i stojąca za nim idea, którą Internet poznał przeszło 7 lat temu za sprawą bloga, który w bardzo szybkim czasie zyskał popularność. Kobus to przede wszystkim historie rozbitych i pozbawionych wiary w siebie ludzi, którzy identyfikują się ze mną, ponieważ nie wstydzą się czuć i oczekiwać tego, aby miłość w dzisiejszych czasach znaczyła coś więcej – była trwała, odpowiedzialna i lojalna. Taka jak miłość z czasów naszych dziadków. Nie na chwilę, ale na całe godne, uczciwe i sprawiedliwe życie, z którym coraz więcej z nas ma coraz mniej wspólnego.
Rób zatem to, co robisz, a ja później o tym opowiem.
Rób rzeczy, o jakich nawet Tobie samemu się nie śniło, i powtarzaj dalej, że byś nawet muchy nie skrzywdzili. Róbcie tak wszyscy. Z miłą, niepohamowaną chęcią wezmę Was niczym papierowe laleczki i będę uderzał jedną o drugą, jakbym chciał wykrzesać z Was iskry – na pohybel konformistom, którzy ślepo wierzą w dzisiejsze populistyczne, zakłamane ideały.
Podpisuje się pod wszystkim, co ze mną związane, i nie interesuje mnie, co sobie pomyślisz, bo nie interesuje mnie Twoje ego, ale człowiek, który jest w Tobie, a którego dziś tak trudno mi w Tobie dostrzec.